Please do not copy our work - photos and text.
We wish you a nice virtual tour on our blog! :)
Ten post nie jest sponsorowany
Dziś szybki post dla ludzi, którzy lubią jeść i uwielbiają patrzeć na zdjęcia dobrego jedzenia. My ewidentnie się do tej grupy zaliczamy... ;) Dlatego postanowiliśmy pochwalić się naszą berlińską obiadokolacją, z której byliśmy bardzo zadowoleni. O ile wczesny obiad (czy raczej lunch, mówiąc nowocześnie) zjedliśmy na szybko w Burger Kingu, o tyle nasz kolejny posiłek jest takim, który na pewno zapamiętamy, a sam lokal chętnie polecimy innym.
Ponieważ na początku listopada 2016 roku w Berlinie było deszczowo, po południu byliśmy już porządnie przemoczeni. W butach chlupało nam na tyle mocno, że postanowiliśmy zwiedzić jakieś miejsce, w którym jest ciepło i sucho. Najbliższym było oceanarium Sea Life, w którym faktycznie odpoczęliśmy i udało nam się w końcu trochę wyschnąć. Okazało się, że zakupione tam bilety wstępu upoważniają nas również do zobaczenia wyjątkowego obiektu, którym jest Aquadom, znajdujący się dokładnie naprzeciwko, na terenie mieszczącego się w pobliżu hotelu. Po zwiedzeniu tego dodatkowego miejsca, postanowiliśmy zostać w budynku nieco dłużej. Wewnątrz znajdowało się bowiem kilka różnych restauracji i bar, a my byliśmy już wściekle głodni. Przejrzeliśmy asortyment Andy's Diner&Bar Berlin i uznaliśmy, że menu jest dość kuszące, a ceny zupełnie przyzwoite (było tam taniej niż w Burger Kingu, a porcje znacznie większe!).
W końcu zamówiliśmy upragnione jedzonko. Rafał wybrał burgera z frytkami i bukietem surówek. Ja wolałam postawić na coś zdrowego, mniej tuczącego i pełnego witamin, bo czułam, że łapie mnie przeziębienie spowodowane kilkugodzinnym łażeniem po deszczu w przemoczonych adidasach... Zamówiłam zatem sałatkę z grillowanym kurczakiem. Czekaliśmy ok. pół godziny. W międzyczasie przeglądaliśmy zdjęcia i rozmawialiśmy o wszystkim, co udało nam się tego dnia zobaczyć, więc czas nam się nie dłużył. Nagle przyszedł do nas ponownie przemiły, wesoły kelner i postawił przed nami dwa talerze pełne jedzenia. Ledwo zmieściły się na stoliczku. W pierwszej chwili nas zatkało. Siedzieliśmy bez ruchu, wpatrując się w przyniesione potrawy z otwartymi ze zdumienia ustami. W końcu wydusiłam z siebie pełne zdumienia: "WOW!". Kelner zaczął się śmiać, a potem powiedział z zadowoleniem: "Thank You!", kłaniając się lekko.
Trudno jest wyjaśnić naszą reakcję samymi zdjęciami, bo one nie oddają tego, co naprawdę ukazało się naszym oczom. Na fotkach wszystko wydaje się mniejsze. W rzeczywistości talerze były ogromne. Naprawdę OGROMNE. Cheesburger, frytki, a nawet surówki były podobno przepyszne (nie próbowałam, zajęta jedzeniem swojej sałatki, ale przekonało mnie to, że Rafał w ogóle jadł surówki, bo zwykle tego unika). Moja sałatka była równie gigantyczna i nie udało mi się zjeść całej, ale smakowała cudownie. Przede wszystkim czuło się wyraźnie, że jedzenie jest bardzo świeże. Warzywa były ponadto dość mocno zróżnicowane - kilka rodzajów sałat, pomidor, ogórek zielony, kukurydza, fasolka czerwona okraszone bardzo smacznym, lekkim sosem o śmietanowym smaku, zrobionym chyba na bazie jogurtu naturalnego. A do tego jajko na twardo i grillowany kurczak podany w jadalnej miseczce zrobionej z czegoś, czego do chwili obecnej nie potrafię sprecyzować, ale robiło to za rodzaj pieczywa czy grzanki i najwyraźniej było usmażone na głębokim oleju (choć dobrze z niego obciekło, bo wcale nie było tłuste i świetnie smakowało).
Do obiadu zamówiliśmy sobie jeszcze coś do picia (Rafał - największą możliwą colę, a ja gorącą zieloną herbatę). Cały rachunek wyniósł nas finalnie ok. 25 euro (nie licząc napiwku), co - jak na berlińskie warunki - było kwotą dość niską, zwłaszcza za porcje tej wielkości.
Dlatego, jeżeli kiedykolwiek będziecie w centrum Berlina szukać dobrego miejsca na obiad lub kolację, szczerze i bezinteresownie polecamy Wam właśnie tę knajpkę. Zdajemy sobie sprawę, że każdy gustuje w innym rodzaju potraw i lubi inne miejsca, ale wydaje nam się, że to przypadnie do gustu naprawdę wielu osobom. W barze było zresztą dość tłoczno i trudno było o wolny stolik, co - naszym zdaniem - mówi sporo o renomie tego miejsca. W sąsiednich restauracjach nie brakowało bowiem pustych stolików, a tu było kilkoro tzw. stałych bywalców przy barze i mnóstwo par oraz rodzin z dziećmi przy stołach... ;)
Podsumowując: lokal znajduje się w centrum miasta, jest dość ładnie urządzony w środku, ma dobre ceny, miłą obsługę, bardzo smaczne jedzenie i ogromne porcje. Dodamy, że jest tam również darmowe WC, co w Berlinie wcale nie jest takie oczywiste. Z czystym sumieniem POLECAMY! :)
Dlatego, jeżeli kiedykolwiek będziecie w centrum Berlina szukać dobrego miejsca na obiad lub kolację, szczerze i bezinteresownie polecamy Wam właśnie tę knajpkę. Zdajemy sobie sprawę, że każdy gustuje w innym rodzaju potraw i lubi inne miejsca, ale wydaje nam się, że to przypadnie do gustu naprawdę wielu osobom. W barze było zresztą dość tłoczno i trudno było o wolny stolik, co - naszym zdaniem - mówi sporo o renomie tego miejsca. W sąsiednich restauracjach nie brakowało bowiem pustych stolików, a tu było kilkoro tzw. stałych bywalców przy barze i mnóstwo par oraz rodzin z dziećmi przy stołach... ;)
Podsumowując: lokal znajduje się w centrum miasta, jest dość ładnie urządzony w środku, ma dobre ceny, miłą obsługę, bardzo smaczne jedzenie i ogromne porcje. Dodamy, że jest tam również darmowe WC, co w Berlinie wcale nie jest takie oczywiste. Z czystym sumieniem POLECAMY! :)
Adres:
Potsdamer Platz 1,
10785 Berlin,
Niemcy
PS. A za bilety na wycieczkę do Berlina, dzięki której odkryliśmy to miejsce, dziękujemy firmie ECOLINES i jej stronie na Facebooku: >>LINK<<.
****
UWAGA: starszych artykułów szukaj w tematyczno-alfabetycznym Spisie Treści u góry strony.
Na ewentualne pytania postaramy się odpowiedzieć jak najszybciej. Wszystkie miłe komentarze są przez nas zawsze mile widziane... ;)
By być na bieżąco z naszymi nowymi artykułami, polub stronę bloga na Facebooku: >>link<<. Możesz też "śledzić" nas na inne sposoby - wszystkie opcje znajdziesz w prawej kolumnie bloga (obserwacja kontem Google, Bloglovin', subskrypcja mailowa, konto na portalu nk.pl itp.).
Przecież to jedzenie to arcydzieło! Robię się głodna od samego patrzenia;D
OdpowiedzUsuńMatko ale bym zjadła i to i to kocham sałatki a faceci ino mięcho jak kupuje pekinska to maz znowu sałatka bedzie hi hi Z tymi toaletami to nawet w naszym kraju różnie bywa
OdpowiedzUsuńNie powinnam tu wchodzić tak późno- zrobiłam się głodna, a wieczorem unikam podjadania ;)
OdpowiedzUsuńW przyszłym roku wybieramy się z mężem do Berlina. Dzięki za ten post!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie sałatki :) pysznie ach zjadłabym :)
OdpowiedzUsuńAleż mi zrobiłaś smaka na te surówki... ! Rety!
OdpowiedzUsuńŚwietne propozycje :-) Jak człowiek jedzie w świat to raczej nie wie na co trafi :-)
OdpowiedzUsuńNo nie ma siły. Kiedyś musimy się spotkać i to właśnie w Berlinie :-)
OdpowiedzUsuńObjemy się jak bąki, a potem strzelimy sobie ziołowego sznapsa :-S
Uwielbiam odwiedzać ciekawe restauracje w nowych miejscach ;)
OdpowiedzUsuńAle narobiliście mi smaka i to na samą noc! :D Tyle pyszności :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji być w Berlinie.
OdpowiedzUsuńAle może w przyszłości ?:)
Napatrzyłam się i od razu nabrałam smaka. Chciałabym skosztować takich rarytasów :)
OdpowiedzUsuńmniam, mniam :D
OdpowiedzUsuń